środa, 24 grudnia 2014

And take my sins Like an empty sail takes the wind

Czy ja nie mogę mieć normalnych świąt? Czy każda rozmowa musi kończyć się kłótnią? Nie mogę po prostu zaszyć się w kącie i przesiedzieć te dni oglądając filmy? Nawet mojego Chłopaka nie będę widziała przez te dni. Na całe szczęście spędzimy Sylwestra i Nowy rok razem. Spotkania z rodziną, sztuczne uśmiechy, wymuszone rozmowy o niczym, i tak co roku. Nawet życzenia są co Wigilię te same. Mam tylko nadzieję, że to są moje ostatnie Święta tutaj. Niektórzy mogą mi powiedzieć, że przecież "magia świąt", 'spotkania z rodziną", ale z rodziną można się widzieć cały rok, nie potrzebuje specjalnej okazji, żeby powiedzieć jakieś miłe słowo.
Znowu opuściłam się w pisaniu. Niby mam czas, ale jakoś nie mogę się zebrać żeby tutaj zajrzeć.
Uświadomiłam sobie, że jestem po porostu w czarnej dupie z przygotowaniem się do matury. Wzięłam pierwszy lepszy test z biologii i nie pamiętałam podstawowych rzeczy.
Większość mojego czasu pochłania mój chłopaka i głupoty niezwiązane z moją edukacją.
Wiem jedno, jak w tym roku się nie uda dostać na medycynę nie spocznę dopóki nie osiągnę mojego celu.
A teraz siedzę i oglądam serial, zamiast cokolwiek pomagać, ale i tak nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek w tym domu, bo zawsze jest coś źle i nie tak jak ktoś sobie to wyobraził.
W Poniedziałek skończyłam terapie, nie była to akurat decyzja moja, musiałam zakończyć spotkania z psychologiem z powodu cięć godzinowych. Wiele się nauczyłam w ciągu tych kilku miesięcy, dużo dowiedziałam się o sobie, w miarę doszłam do tego dlaczego stało się tak a nie inaczej i jestem z tego zadowolona. Zastanawiam się czy nie kontynuować rozwiązywania tego z jakimś innym psychologiem ale jak na razie nie widzę sensu. Może tak miało być? Może los chce mnie rzucić na głęboką wodę i chce mi pokazać, że dam sobie radę ze wszystkim? Zobaczymy jak będzie. Jestem na tyle silna, że dam sobie radę. Otaczają mnie ludzie, na których pomoc zawsze mogę liczyć. oczywiście nie zawsze mogą mnie podnieść ale próbują, a liczy się wsparcie i świadomość, że gdzieś tam zawsze ktoś jest.

Oczywiście, korzystając z okazji, chciałam Wam życzyć zdrowych i wesołych świąt, bez kłótni i innych nieprzyjemności. Żeby Wasze marzenia spełniły się w tym nadchodzącym 2015. Ja będę za to trzymać bardzo mocno kciuki.




niedziela, 2 listopada 2014

Sail with me into the dark

Leże chora w łóżku, znowu straciłam głos, mam gorączkę a jutro i tak mam pojawić się w szkole. Na szczęście moje Kochanie mnie wspiera i pojawi się dzisiaj u mnie koło 15 żeby zobaczyć jak to sobie ładnie krzywdę robiłam. No ale cóż, przynajmniej mogę napisać posta bo nikt mnie nie zagania do nauki :) przy okazji przeglądam Tumblr'a i Fb.
Ja znam dokładnie przyczynę tej choroby, 18-nastka kumpla. Zimna wódka, spacer o północy gdzie nie ubrałam się za dobrze, odstawianie głupa i takie tam. Przyznaję bawiłam się świetnie, więc nie ma co narzekać i tylko można się cieszyć że skończyło sie w ten a nie inny sposób.
Ostatnio znowu zatęskniłam do R. Ale na szczęście tylko na krótką chwilę. Myślałam, że uwolniłam się już od niego, że mogę zacząć od nowa po swojemu bez tego ciężaru jakim była miłość do tej osoby, ale mam wrażenie że on jest jakoś związany z moją chorobą (tak, już nie wpieram sobie, że jestem zdrowa, przyjęłam do wiadomości, że mam anoreksje) że dopóki nie wyzdrowieje w pełni nie wyzdrowieje to będzie się za mną ciągnęło. Jednego jestem pewna, już nic do niego nie czuję i niech tak zostanie. Z kolei nie wiem czy te uczucia nie rozwiną się na nowo jak się spotkamy, ale na to szans zbytnich nie ma bo mam wrażenie, że obraził się na mnie za to, że jestem szczęśliwa z kimś innym.



czwartek, 23 października 2014

I need you to take all my shadows for a walk tonight

Ostatnio moje dni wyglądają tak samo. Głownie to jestem poza domem. I znowu narzekam na brak czasu. A może to jest tak, że te czas mam tylko tracę go na głupoty?
W sobotę wybrałam się z moim Kochaniem na całodniowy wypad do Rzeszowa. Świetnie tam spędziłam czas. Zobaczyłam miejsce w którym trenuje, poznałam Jego znajomych, On wypił z moimi i widziałam, że dobrze się czuje w tym towarzystwie. Złapała nas policja za picie w parku, ale na szczęście odbyło się bez mandatu. W sumie policjanci całkiem spoko i można było z nimi pogadać. Poznałam nowych ludzi i bawiłam się super.
Ostatnio zauważyłam, że już nie przejmuję się tak swoim wyglądem jak kiedyś. Coraz więcej akceptuje i w mniejszym stopniu krytykuję siebie. Staram się zrozumieć swoją osobowość i dlaczego moja sylwetka jest taka a nie inna. Inną sprawą jest to, że chcę dorównać Jemu w kwestii właśnie wyglądu. On jest wysportowany, umięśniony, szczupły i ogólnie wygląda dobrze a ja nie chcę żeby się mnie wstydził za mój wygląd. Mimo tego, że mówi mi, że jestem idealna dla niego to moja psychika nie daje mi spokoju i ciągle podsuwa mi jakieś przerażające wizje. Tak więc dzisiaj idę z siostrą na basen.
W szkole jak to w szkole. Kilka pał do poprawienia, kilka sprawdzianów do napisania i tak mi życie mija.
W weekend szykuję się impreza, na którą oczywiście się wybieram.
A teraz zamiast się uczyć i nadganiać materiał, siedzę, piję kawę, piszę posta, i ogólnie gubię się w Internetach. Ale przyda mi się taki wolny dzień od wszelkiego rodzaju nauki. Wczoraj to nawet przeszłam samą siebie pod tym względem. Praktycznie większość mojego wolnego czasu spędziłam na korepetycjach przygotowujących mnie do matury. Myślałam, że mózg mi wybuchnie od nadmiaru wiedzy, ale jednak żyje i mam się dobrze :)


niedziela, 5 października 2014

Don't touch me, please, I can't stand the way you tease.

Rehabilitacja zakończona, nie wiem czy sukcesem ale mięsień jest w jakimś tam stopniu odbudowany. Coraz lepiej jest mi ogarnąć wszystkie zadania w czasie. Dogranie dat i godzin nie sprawia mi już takiego kłopotu jak na początku września. Chociaż, ostatnio znowu mam mniej czasu.
Poznałam niedawno (taa 3 tygodnie temu) bardzo fajnego chłopaka. Całkowite przeciwieństwo poprzednich, ale to dobrze. Wcześniej nie chciałam nic pisać, żeby nie zapeszyć, ale jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. W końcu ktoś przy kim czuję się sobą.
Z psychologiem pracuje mi się coraz lepiej, coraz więcej rozumiem i jest mi łatwiej. Oczywiście, że przede mną jeszcze wiele pracy, żeby wyjść z tego co się wplątałam ale jest już znośnie.
W szkole też lepiej. Biologia i chemia do ogarnięcia. Męczę się, ale na szczęście jest weekend dzięki któremu mogę odpocząć i złapać wiatr w żagle oraz motywację na dalszy tydzień. Chociaż ostatnio nawet nie chce mi się robić arkuszy. Mam ochotę rzucić tym wszystkim w cholerę i się poddać, ale nie mogę tego zrobić bo zawiodę siebie a tego nie lubię. Jestem pierdolonym zwycięzca!
Rozmawiałam ostatnio z R. przez telefon. Mam dziwne wrażenie, że chce mi rozwalić każdy związek w którym jestem, Odzywa się za każdym razem jak z kimś jestem. Jestem prawie pewna, że to co do niego czułam przeszło mi, szczęśliwa jestem z tego powodu bo już mnie to męczyło.
Przepraszam, że tyle się nie odzywałam, mam nadzieję, że wybaczycie :*


niedziela, 14 września 2014

Nie każda z dróg Zawsze prostą jest Raz ślepy tor Raz aleja kłamstw

Dalej nie mogę sobie zorganizować życia, nie wiem w co ręce włożyć i jak się do tego zabrać. Niby wszystko zapisane w kalendarzu, niby wszędzie jestem na czas a właśnie czasu jakby mniej. Moja dobra się skurczyła? Momenty w których mogę w miarę odetchnąć i złapać trochę energii na dalsze godziny dnia to rehabilitacja. Z fizjoterapeutą dogaduję się świetnie, podobne poczucie humoru, zbliżony poziom szydery, więc te spotkania są dla mnie niczym odwyk. Rozmawiamy sobie, wygłupiamy się i tak mijają dwie godziny. Ale nie na tym polega ta moja rehabilitacja, nie obijam się. Ostatnio miałam takie zakwasy w udach, że ledwo z łóżka wstałam. Mam mnóstwo ćwiczeń na różne partie ciała, zawsze się mogę poradzić, wytłumaczy, pokaże i jestem zadowolona.
Szkoły mam dosyć. Nawet zaczęłam się modlić do boga zwanego "Piątek", żeby przychodził szybciej, ale mimo tego chronicznego zmęczenia, chwile w których zakopuje się w książki i zadania sprawiają, że jestem szczęśliwa. Piękne jest to, że robię to z zainteresowaniem i pasją.
Z dietą jest różnie, oczywiście staram się jeść jakoś w miarę regularnie i zdrowo, ale czasami nie mam jak, więc moja waga wzrosła co mnie przeraża. Ale nie poddaje się, to nie w moim stylu. Walczę i wygram!


Tak się rehabilituję. Moja gruba noga :/ i uśmiechnięta skarpetki :D 
P.S. mój tumblr http://almost-butterfly.tumblr.com


sobota, 6 września 2014

I’ll be a picture perfect human before the sun goes down today

Pierwszy tydzień szkoły za mną i już widzę, że szykuje się niezły zapierdziel w tym roku. Pierwszy dzień września zaowocował melanżem u mnie w domu, wypiłam, pośmiałam się, odwaliłam różne dziwne akcje i rozmawiałam z Nim. Opowiedzieliśmy sobie co nowego u nas, jak sobie żyjemy i jakie są plany na najbliższą przyszłość. Nawet umówiliśmy się wstępnie za 2 miesiące na jakieś alko.
Obecnie mam wrażenie, że wzięłam za dużo obowiązków na siebie i nie podołam temu co sobie zaplanowałam. Cały tydzień mam zajęty. Szkoła, nauka, rehabilitacja, psycholog, znajomi i powrót do sportu. Muszę jakoś zorganizować sobie czas, bo w tym momencie to jest jeden wielki bałagan i nie wiem w co mam ręce włożyć. Chyba czas zainwestować w kalendarz i zegarek ;) W sumie nie mam na co narzekać , będzie dobrze, wierze że się uda i wierzę w siebie bo tylko to mi zostało.
Za niecałe 6 miesięcy mam studniówkę i oczywiście jak każda dziewczyna chcę na niej wyglądać idealnie. Więc bierzemy się za siebie i nie odpuszczamy choćby nie wiem co się działo. Nie wiem czy to nie pogłębi mojej nienawiści do siebie i choroby, ale szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to.



sobota, 30 sierpnia 2014

The world will be yours for the taking The story you birth will be ageless

Ostatni weekend wolności. Zamierzam się wyszaleć na 18-nastce u koleżanki, żeby potem już tylko zabrać się za naukę. Z mamą postanowiłyśmy, że od 1 września zostaje pozbawiona komputera. Dostawać go będę tyko na weekendy i wolne dni. Tak więć posty będą się pojawiać raz w tygodniu. Zero zawalania, chorowania i takich tam. Oczywiście jak to u mnie, pojawią się jakieś wagary ale to jest cały urok szkoły i tych lat.
Byłam u swojego ortopedy. Oficjalnie mogę wracać do sportu, powoli i z głową ale mogę i to jest najlepsza informacja ostatnich dni. Miałam nawet iść na basen z tego szczęścia, ale okres :/
Od 1 września biorę się za siebie i pod względem fizycznym jak i psychicznym. Do studniówki muszę wyglądać i czuć się dobrze w swoim ciele. Bo dzisiejszą wagą się załamałam. Wielkie ogromne 57kg spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i przybiło do ziemi. Wiem, że to wszystko moja wina, że niepotrzebnie się obżerałam a potem i tak miałam wyrzuty sumienia. Zero jakiegokolwiek ruchu i teraz mam na co sobie zasłużyłam. Na to żeby być wielkim spasionym grubasem, na to żeby wszyscy widzieli efekty braku silnej woli, żeby widzieli ten tłuszcz, żebym była niczym. Nienawidzę siebie za to. Za to co robiłam przez te wakacje, za to jak wyglądam, za to kim jestem. Muszę znaleźć jakąś motywacje, muszę ją odnaleźć w sobie.


wtorek, 26 sierpnia 2014

Felling any foe with my gaze Steadily emerging with grace

Zakopałam się po uszy w książkach, blogach, dokumentach i stronach internetowych. Piękne jest, że sprawia mi to przyjemność. Ale wiem, że od września skończy się to co dobre, a zacznie to co konieczne, ale równie sprawiające przyjemność. 700 stron arkuszy maturalnych z chemii i biologii czeka z utęsknieniem i z miłością. Postawiłam sobie cel i osiągnę go. Oczywiście głównym celem jest medycyna i nie odpuszczę choćbym miała wykupić cały Sudafed w moim mieście i popijać go tylko kawą żeby mieć siły na naukę 20/24h :P Powstał również już plan B w razie za małej liczby punktów-Fizjoterapia. Nie ma na razie co się stresować, jeszcze tydzień wakacji przede mną i mam zamiar go wykorzystać w pełni. Wczoraj wybrałam się do kina. Czy dwa filmy pod rząd to czasami nie za dużo jak na jeden dzień? Cóż, ja bawiłam się świetnie. W końcu kupiłam książkę której szukałam od dawna. "Dawca" czeka na swoją kolej, ale coś mi się wydaję, że kolejka nie będzie go obowiązywać. Dzisiaj natomiast już zdążyłam spotkać się z psychologiem. Otwieram się coraz bardziej przed nią. To dobrze, bo na tym polega terapia, trzeba się otworzyć i wylać swoje uczucia na zewnątrz. Dużo mi to daję, wiele tłumaczy i powoli zaczynam zmieniać swoje nastawienie w stosunku do naszych spotkań. Początkowo wydawało mi się, że nic one mi nie dadzą, ale im ich więcej tym twierdzę, że jednak może mi to pomóc.

Sama nie wiem jak to nazwać, prawo serii? Zaczęło się od R. które odezwał się dosyć niedawno po długim milczeniu. Parę dni temu napisał D. a jeszcze potem K. Nie wiem co o tym wszystkim mam myśleć. Jeszcze wiadomości od ostatniego są zrozumiałe bo się z nim umówiłam na spacer, ale po przemyśleniu sprawy odwołałam wyście. Tak co do D. nie mam pojęcia czego może jeszcze chcieć. Rozstaliśmy się, zapomniałam o nim (już pisałam o nim w którymś poście) i myślałam, że to będzie koniec znajomości, ale nie... bo ja nie mogę znaleźć sobie nikogo normalnego. Jak nie gość który nie potrafi odczepić się od byłej już dziewczyny, to ktoś kompletnie niepasujący do mnie charakterem i spokojny, to jeszcze ktoś starszy 16 lat. Tak, popełniam błędy, ostatnio jest ich dosyć sporo zwłaszcza na gruncie towarzysko-miłosnym, ale wydaje mi się, że przez to się uczę i poznaję samą siebie. Odkrywam nowe rzeczy w moim charakterze, czasami przydatne, czasami nie, ale na tym polega życie-na uczeniu się. Błędy są dobre, ale tylko jeśli wyciągamy z nich jakieś wnioski.


sobota, 16 sierpnia 2014

I bez słów... Mogę zwalić ciebie z nóg Wrogu mój, co wykrzywiasz usta

Znowu dużo czasu minęło od poprzedniego posta, ale żyje i mam się chyba dobrze.
Nic się praktycznie nie zmieniło. Chodzę dalej na terapię i w sumie dowiaduję się i znajduję odpowiedzi na wiele pytań i zjawisk jakie występują w moim chorym umyśle.
Tunele w uszach dalej się robią, i nawet ostatnio stałam się posiadaczką dredów (co prawda jak na razie dwóch, ale zawsze coś). Z kolankiem coraz lepiej, ha! nawet ostatnio już w siatkówkę grałam :D już nawet powoli uczę się chodzić bez stabilizatora.
Ten weekend upłynie pod znakiem alkoholu i dobrej zabawy, bo kumpela ma 18-nastkę. Poznam nowych ludzi, będę dobrze się bawić i zapomnę o problemach.

R. się odezwał ostatnio. Chciał się spotkać ale niestety nie wyszło. Porozmawiałam z nim chwilę i było dobrze. Chwilę po naszej rozmowie na jego Fb pojawił się wpis jego dziewczyny.Niby zwykłe buziaki i serduszka ale miałam wrażenie, że przez ten wpis chce mi dać do zrozumienia że on jest jej i koniec kropka. A tak poza tym, to On pierwszy zaproponował spotkanie więc to z Nim powinna sobie porozmawiać, ale nie mój cyrk i nie moje małpy. Ja się nie zamierzam wtrącać. Robię to co uważam za dobre dla mnie.
Jak już jesteśmy przy spotkaniach to ostatnio widziałam się z koleżankami z klasy. Bardzo fajny to był dzień bo brakowało mi tych ludzi, ale do szkoły na lekcję za cholerę nie chce mi się wracać. I nawet do mnie nie dociera, że w tym roku mam maturę.

Trzymajcie się ciepło :* bo ja ostatnio zamarzam :/




wtorek, 29 lipca 2014

Duchem nie wzlecę powyżej sufitu Ginę, przepadam

Dni zlewają mi się w jedną wielką plamę. Nie wiem jaki mamy dzień tygodnia, nie pamiętam nawet ile już zbieram się żeby napisać tutaj. Czuję, że powinnam być częściej obecna na blogu, ale w jakim celu mam pisać posty jak i tak nic interesującego nie dzieje się u mnie w życiu.
"Przyjaciółka" mnie zlewa. Tak, specjalnie wzięłam ten wyraz z cudzysłów bo nie wiem czy nadal nią jest i czy zasługuje na bycie nią. Nie czuję już między nami tej więzi co na początku. Wcale się nie dziwie, kto by chciał mieć coś wspólnego z chorym psychicznie człowiekiem.
Mam blizny, okropne blizny, pozostałości po autoagresji. Coraz częściej mi się zdarza ranić siebie. Powody są czasami głupie, najgorsze a może najlepsze jest to że lepiej mi po tym.
Byłam dzisiaj na kolejnej sesji u psychologa. Zdecydowałam się na terapie. Na początek kilka miesięcy, potem zobaczymy.
Nie mam talentu do opisywania ładnymi słowami tego co czuje. Czasami chciałabym przekazać wiele, ale słowa które mogłyby opisać moje stany nie przychodzą mi do głowy.
Jestem taka beznadziejna.
Ostatnio wyznano mi miłość. I co z tego? NIC. Ja nie potrafię pokochać. Kocham tylko Jego i nic jak na razie nie zmienia się. Reszty uczuć zwyczajnie nie mam, a przynajmniej dobrze to ukrywam. Gra człowieka którego nic nie może ruszyć i zranić ale tak naprawdę w środku mnie rozpierdala. W sumie zdałam sobie ostatnio sprawę, że potrafię tylko ranić innych. Robię to bo za dużo razy zostałam zraniona. Nie chcę nikogo obcego "wpuszczać do środka" nie chcę żeby mnie ktoś poznawał. Moje prawdziwe ja tak naprawde wychodzi tutaj i nocami jak jestem sama. O głupotach mogę rozmawiać, ale jak ktoś próbuje się do mnie zbliżyć w jakikolwiek sposób-uciekam bo wydaje mi się że tak będzie lepiej dla tej osoby a w szczególności dla mnie.

czwartek, 10 lipca 2014

Wiem, czasem błądzę, gubię rozsądek, wpadając na ślepo kiedy wokół mrok

Wróciłam wczoraj ze szpitala. Zabieg poszedł dobrze. Tyle tylko, że mam przechodzić w ortezie całe wakacje, więc nici z biegania, jazdy na rowerze i innych aktywności, a miałam taką nadzieję, że do września będę wyglądać jakoś w miarę. Miałam wielu odwiedzających. Standardowo moja rodzinka, Młoda, Mama, Babcia i Tato. Wpadł też przyjaciel, 2 kumpele z klasy, koleżanka siostry i nowo poznany bardzo fajny kolega ;) Mimo tego, że jestem uznawana za osobę po której spływa dużo rzeczy brakowało mi obecności jednej osoby- mojej tzw. przyjaciółki. Niby mówiła, że jest przeziębiona i nie chce przychodzić bo ja jestem osłabiona, to jeszcze rozumiem. No ale żeby żadnego sms-a , żadnego telefonu? NIC, wielkie jedno NIC. Zabolało mnie to. Człowiek którego znam hoho albo i jeszcze dłużej nie zainteresował się tym jak się czuję?
Całe wakacje zjebane, ale wolałam to załatwić teraz niż w klasie maturalnej bo wtedy to już naprawdę byłabym wkurzona.
Ha! byłam najmłodszą pacjentką na oddziale. I ulubioną personelu ;) Oczywiście narobiłam sobie siar i przypałów bo w końcu to ja, ale pobyt będę wspominać bardzo miło.

Tak wyglądała moja noga jeszcze z drenem ;)

sobota, 28 czerwca 2014

Psychopatka siedzi w Tobie, Spaczone myśli w głowie

Witam wakacje :D w końcu. W tym roku będą bardzo ciekawe (oczywiście sarkazm) bo co ciekawego może mnie spotkać jak moje dni będą wyglądać tak samo? Rower, basen, bieganie, siłownia i tak dalej. Trochę biologii i chemii, spotkania ze znajomymi, może kilka imprez, zobaczymy.
We wtorek dzwonili do mnie ze szpitala właściwie to z Centrum Zdrowia Psychicznego. Zaczęłam terapie. Co tydzień rozmowa z psychologiem. Mam nadzieję, że to jakoś mi pomoże w miarę zaakceptować siebie bo na pełen polubienie siebie jakoś nie liczę.
Moja kondycja jest coraz lepsza. 36 km już nie robi na mnie wrażenia. W końcu przepływam 100 m na basenie bez zadyszki (co dla mnie jest jaką abstrakcją bo kiedyś pływałam całą godzinę bez zatrzymywania się). No ale lepsze to niż nic.
Zaczął się zlot motocyklowy, jestem tak podekscytowana. Co prawda sama nie jeżdżę, jeszcze, bo ciągle zbieram kasę na motocykl i na prawko, ale jest to jedno z moich marzeń więc trzeba je spełnić :D Jak już jesteśmy w tym temacie, wczoraj w nocy odbyły się zawody FMX. Jedne z moich ulubionych zawodników wygrał więc byłam podwójnie szczęśliwa.

Zwycięzca z  Madrytu- Tom Peges ;)
Lekki problem z filmikiem z YT: http://www.youtube.com/watch?v=2lC16BrQYKI

poniedziałek, 23 czerwca 2014

When I met you in the summer

Nieoficjalnie zaczęłam dzisiaj wakacje :D Po co mam siedzieć w szkole i oglądać jakieś durne filmy, jak mogę się wyspać, ogarnąć i takie tam. W końcu będę mieć czas dla siebie.
Ustaliłam datę zabiegu. Dokładnie za 2 tygodnie ląduję na stole. Potem zobaczymy co mi powie. Już mam taką ochotę wyjść z domu i pobiegać, na ale niestety z tym kolanem jest to niemożliwe. Na całe moje szczęście mogę pływać i jeździć na rowerze i oczywiście spacery. Bez aktywności fizycznej chyba bym oszalała. Lato w pełni a ja dalej nie wyglądam tak jakbym chciała. Niestety jeszcze chwilę to potrwa, ale robię co mogę. Charakter mam, jestem uparta i mam swój cel i go osiągnę.
Byłam dzisiaj rano na spacerze i zawitałam do Babci na działkę. Co prawda nie za bardzo lubię tam przebywać, ale owoce sprawiły, że jakoś tam przetrwałam. Pozbierałam sobie maliny, porzeczkę, agrest i zamierzam zrobić z tego coś ciekawego i dobrego. Po południu lecę na basen, korzystam puki mogę.
Przydałby mi się jakiś plan na przyszłe miesiące. Ale to jeszcze nie teraz.

moje ulubione czerwone porzeczki ;)

niedziela, 15 czerwca 2014

Nad głowami przezroczyste flagi I ciągle dobra chemia między nami

Nie mogę narzekać. Wszystko układa się mniej więcej dobrze, oczywiście mogło by być lepiej, ale trzeba cieszyć się z tego co jest.
Byłam wczoraj na 18-nastce. Bawiłam się dobrze, żadnych strat, no nie licząc zalanych fajek :/ i zalanego telefonu ale działa więc jest ok. Tańczyłam na krześle, rozbierałam kolegę, łaziłam po parapecie na pierwszym piętrze, piłam i takie tam. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że wymiotowałam z powodu alkoholu. Albo się starzeje, albo, no właśnie ? Przynajmniej teraz kaca nie ma jako takiego. Na szczęście geny w tej kwestii odziedziczyłam po Tacie, więc nigdy nie zdarzy mi się ból głowy itp. Tylko masakryczna senność i będzie mnie suszyć ale cóż. Szkoda tylko, że po Mamie dostałam nietolerancję na alkohol, po pierwszym łyku robię się cała czerwona, ale makijaż sobie z tym świetnie radzi :D
Idę teraz spać. Dobranoc moje Słoneczka :*


niedziela, 8 czerwca 2014

Gettin' what I want, boy Why does that make you so mad?

Wczoraj były Jego urodziny. Ale się bałam składając życzenia. Czy to jest normalne? Jednak z nią jest. Ale to nie jest przeszkoda dla mnie, ja dostane w końcu to czego chcę, a chcę właśnie tego pana. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wiem jak się spotkamy znowu będzie tak jak dawniej bo to On naciska na spotkanie i w ogólne wysyła jakieś takie znaki które świadczą o tym, że jednak ja jestem gdzieś tam u Niego w głowie.Spaliłam pól paczki fajek. Kurwa, znowu zaczęłam, tyle tylko że z ruskich badziewi przerzuciłam się na Vogue'i mentolowe, są nawet dobre. Taaa, jasne że wiem że nie powinnam palić na ale cóż, takie życie.
Szykuje się zapierdol w szkole. Jutro 2 sprawdziany, we wtorek chemia do zaliczenia, środa-angielski z historią (oczywiście są to zaległe sprawdziany bo oczywiście Ania wagaruje) czwartek pełen luz, a w piątek nie idę. Właśnie wtedy okaże się co z moim jakże super kolanem. Mam nadzieję że weźmie i zrobi je już w poniedziałek, ciul że będę musiała się w szpitalu się pojawić w niedziele co równa się z nie piciem na 18-nastce u kumpeli, ale nie ma co robić sobie problemu na zapas.
Zaczęłam czytać n-ty raz ten sam blog, może on mnie popchnie jakoś do nauki, tak wiem pierdolnięta jestem, zamierzam uczyć się w wakacje, ale jak chce się coś osiągnąć trzeba się poświecić a ze ja mam zaległości w chuj to co zrobisz, nic nie zrobisz.
Jestem pogryziona cala przez komary. Owady mnie uwielbiają, szkoda ze jest to miłość jednostronna. No cóż znowu witamy rozdrapane nogi i jedną wielką ranę.
 
P.S. Przepraszam za te wulgaryzmy ale nie mam ochoty się dzisiaj wysilać na jakiekolwiek zdania bez nich.


sobota, 31 maja 2014

And I ain’t need nothing else, no-one else but you and I

Znowu jestem chora. Znowu nie mam na nic siły. Znowu o Nim myślę. Znowu opuściłam dni w szkole (oj będzie kazanie). Mój nos jest tak czerwony jak u Rudolfa :P Siedzę pod kołdrą i oglądam filmy, czasami wezmę książkę do przeczytania, to się prześpię i dzień mi mija. Siostra ostatnio stwierdziła, widząc że jestem chora, że pewnie przez to że z nikim nie jestem. Według niej i moich znajomych ja nie umiem być sama, mimo tego że nie czuję jakiejś wyjątkowej sympatii do osób z którymi jestem w związku, muszę z kimś być. Wiem, to jest wodzenie kogoś za nos, ale uwierzcie potrafię do siebie zrazić ludzi tak łatwo jak ich przyciągnąć.
Ostatnio dostałam dodatkowej motywacji. Otóż wybieram się w początkiem lipca na koncert (co prawda nie wiem jak z zabiegiem, ale stwierdziłam, że nawet kule i nogo w gipsie/ortezie mnie nie powstrzyma). Wydarzenie na fb zostało utworzone więc dla lansu i fejmu (buhahah) trzeba było "dołączyć". Na drugi dzień On również "dołączył'. Tak mi motywacja dawno nie skoczyła. Akurat z Tym facetem to długa historia, może kiedyś ją opowiem. Jak na razie jeszcze się nie skończyła i jak na razie nie ma takiego zamiaru więc bądźmy dobrej myśli.
Waga powoli spada, to dobrze. Chciałabym już zacząć normalnie ćwiczyć, ale jak na razie zostaje mi basen i rower. Jak polepszy się z moim zdrowiem lecę na basen. Plan zakłada 3x w tygodniu przez dwa tygodnie, a potem codziennie. A rower? hmm w soboty a pod koniec czerwca co 2 dni? Zależy od pogody.



poniedziałek, 26 maja 2014

Dzisiaj bez piosenki

Brak lapka przez weekend-straszne przeżycie. Normalnie masakra. Potrzebne mu było czyszczenie. Instalacja systemu od nowa i takie tam. Teraz jest już dobrze.
Wyznaczyłam sobie cel. Pięć tygodni, pięć kilogramów. Czyli jakbym chudła 1 kg na tydzień, 5 lipca będę ważyła 50 kg.
Dzisiaj kumpela miała 18-nastkę, u mnie w szkole jest to równoznaczne z przyniesieniem torta do klasy. Biszkopt, truskawki i masa waniliowa (?) zjadłam bo to kumpela. Jeszcze jedna koleżanka miała urodziny więc to też był placek, ale ten akurat oddałam. Boże dzięki za problemy z żołądkiem (bujam się tak z nimi od dzieciństwa).
Miałam iść dzisiaj na basen, ale widzę, że zbiera się na burze. Jak do 19 nie będzie padać to idę, bo jak na razie nie mam ochoty, jest za wcześnie. Ja tak ogólnie to jestem takim nocnym człowiekiem, uwielbiam wszystko robić nocą, rozmowy nocne, spacery, imprezy, grill, nauka i takie tam. Dzień na szczęście nie był zmarnowany, bo wybrałam się z mamą na zakupy, więc trochę kcal spaliłam więc jest dobrze. A teraz siedzę i piję pyszną kawę z mlekiem (moje uzależnienie) którą zrobiła mi siostra (w ramach zakładu przez tydzień robi mi kawę, bo stwierdziła, że nie przejadę 36 km na rowerze). Ogólne to na ten basen miałam iść wczoraj, ale niestety z przegrzania spuchła mi twarz i miałam niewielkie problemy z uchem. Na szczęście dzisiaj jest już dobrze.
Tak na marginesie uwielbiam mieć czarne paznokcie :D

W szkole jak to w szkole, ogólnie nie jest źle chociaż wiem, że może być lepiej. Miałam się dzisiaj uczyć biologii, chemii, niemieckiego i może trochę matmy, ale jak znam siebie skończy się na pozaznaczanie ważniejszych fragmentów z biologii, z chemii może coś przeczytam o redoksach, z Niemca porobię zdjęcia jako ściągę a matmę odpuszczę całkowicie bo i tak nie mam się z czego uczyć (nie prowadzę zeszytu od jakiegoś grudnia)

A teraz szukam jakiegoś natchnienia, żeby nazwać jakoś ten post, ale jak na razie z marnym skutkiem, bo jak chyba zauważyłyście prawie zawsze jest to jakiś cytat z piosenki a jak na razie żadna nie przychodzi mi do głowy. Tak więc jak w tytule, dzisiaj bez piosenki.


Edit 20;40

Pogoda się naprawiła, więc byłam na basenie. Ojj uwielbiam.
A to zjadam po basenie ;)


czwartek, 22 maja 2014

Nie ma tu przypadków, jak masz określony jasno cel. Nadal mam marzenie, dla mnie to jak olimpijski szczyt,

Chcę zacząć wszystko od początku. To dobry czas na to bo tak czuję. Rozmyślanie level hard po prostu. W tamtym roku ten miesiąc był najpiękniejszy i chyba najlepszy jakie mi się przytrafiły. Myślałam, że maj w tym roku będzie pełen depresji i masakry, ale nie :D Po maratonie picia jaki sobie urządziłam ze znajomymi, po wagarach, po chorobie (trzeba się wyleczyć, bo jeszcze nie jest ok) po przypałach, po tych wszystkich miłostkach i miłościach chcę postawić nowy krok do przodu. Trzeba coś zrobić, bo czuję jakbym w miejscu stała, wszyscy działają a ja jak w klatce bez wyjścia. Tylko za bardzo nie wiem co mam zrobić, od czego zacząć. Ja wiem jaka jestem. Nie chcę się schować w cień, chcę błyszczeć



piątek, 2 maja 2014

Taka tam prywata

Na początek wszystkim maturzystom powodzenia i dzięki za wolne :P
Po drugie, żebyście się na majówce dobrze bawili :D

Spadłam ze schodów, mam zakwasy po treningu (ręce mam tak poobijane jak Ignaczak normalnie) , ledwo żyje, ledwo chodzę, ZERWAŁAM z Nim.

Od niedzieli już coś wisiało w powietrzu. Napisał mi że nie czuję już tego tak jak na początku, myślałam, że od razu powie 'to koniec' ale nie. Dałam mu czas na ogarnięcie się do środy (i tak byłam wtedy na imprezie, tam spadłam ze schodów) Nie odezwał się ani jednym słowem, Wczoraj postanowiliśmy wspólnie że to już nie ma sensu jak od nic nie czuje ja też mam dosyć tego czegoś i od wczoraj jestem sama.
Plusem jest jednak, że odnowiłam kontakt z R. ma wpaść w najbliższym czasie pogadać i takie tak, jestem przeszczęśliwa.
Wróciłam na stadion, od wieków tam nie byłam przez ten związek. Nie powiem, byłam zadowolona, że mam kogoś, ale jednak to nie było to. Nawet przyjaciółka mi powiedziała, że nie wróżyła nam szczęśliwego zakończenia, bo był dla mnie za spokojny. A mecz jak to mecz, oczywiście wygraliśmy. Cudowne uczucie.
Na piątek czeka mnie mnóstwo nauki z biologii bo sprawdzian, no ale trzeba i nie ma co narzekać.

sobota, 19 kwietnia 2014

Poznaliśmy się przypadkiem, Nieznany głos w słuchawce

Na początku tego postu chcę Wam życzyć wesołych świąt, po prostu szczęśliwych i żeby się Wasze najskrytsze marzenia spełniły. I co z tego, że takie życzenia powinnam składać w Grudniu. Święta to święta, mimo tego że ich nie lubię. Cieszcie się życiem, tak zwyczajnie.
A ja czego tak naprawdę chce? Hmm. Chcę mieć więcej siły, bo po prostu już nie daję rady. Znowu wspomnienia mnie torturują. Dlaczego nie umiem o Nim zapomnieć? Chciałabym, żeby pomiędzy nami było tak samo jak w tamtym roku. Byłam wtedy taka szczęśliwa. A teraz? Mam chłopaka, którego (wydaje mi się, że...) kocham, ale to nie jest to samo uczucie którym darze R. Nie mam już siły do życia, żeby codziennie wychodzić z łóżka. Udaję, że się uśmiecham tylko po to, aby nie tłumaczyć dlaczego jestem smutna. Tak jest łatwiej. Potrzebuje psychologa, ja to widzę, sama już sobie nie pomogę. Starałam się, ale nie daję rady.
ZNIKNĄĆ, ZAPOMNIEĆ, NIE CZUĆ.
ZNIKNĄĆ.
NIE CZUĆ.
NIE PAMIĘTAĆ.
Tak by było najlepiej.


niedziela, 30 marca 2014

Musze zrobić pierwszy krok Nie zatrzymasz mnie siłą

Więc tak, nie wiem od czego zacząć.
1. Mój chłopak wyjechał na tydzień i go nie ma. Szczerzę, nawet się trochę z tego ciesze, ale z drugiej strony tęsknie, ale w końcu odrobina czasu dla mnie. Nie będzie pytań z kim byłam i gdzie, kiedy nie odpierałam telefonu/nie odpisywałam. Może to brzmi strasznie, ale tak właśnie jest. On jest bardzo zazdrosny o mojego przyjaciela, mimo tego że powtarzam mu cały czas że nic nas nie łączy on i tak jest zazdrosny. Kurczę, nawet normalnie nie mogę wyjść z K. na piwo bo on się wścieka. W sumie to nie dziwie za bardzo, no ale sorry ile można widywać tylko jedną osobę. Trzeba wyjść do ludzi.
2. Umyłam wczoraj okna :o ja, człowiek który nienawidzi wszelkich prac domowych, zrobiłam to.
3. Przytyłam i nienawidzę siebie. Jak się patrze na swoje nogi (najgorsza część ciała wg. mnie ) to mi się rzygać chcę. Muszę coś z tym zrobić, ale tak żeby D. się o tym nie dowiedział. Oczywiście on mi mówi, że dla niego jestem najpiękniejsza, że chuda jestem, że nie muszę nic ze sobą robić, ale mój chory mózg nie przyjmuję tego do wiadomości, traktuje to jako zwykłe zdania, które nie maja większego znaczenia i dopatruję się w tym jakiegoś pieprzonego kłamstwa. W sumie jak patrzę teraz na to, wydaję mi się że błędem było mu mówić że jestem chora (oczywiście ja się tak nie czuję). Z jednej strony jest Mama, D., D., N. a z drugiej ja. Niby chcą dla mnie dobrze, ale nie wiedzą jak ja się czuje w środku, jak mi jest źle z tym jak wyglądam.
4. Zaczęłam się w końcu więcej uczyć. Oczywiście Mamusia była na wywiadówce, ale jak zobaczyłam swoje oceny to było wielki japierdole i myśli pt. co ja robię z własnym życiem i marzeniami? więc się uczę.
5. Wracam na basen i próbuje coś z bieganiem. To jest postanowione. Nie ważne, że kolano napieprza i ogólnie odetnijcie mi je przy samej dupie, ale idę i koniec.
6. Byłam dzisiaj za miastem, na kawie u znajomych moich rodziców. Świeże powietrze, słoneczko które grzeję w twarz i ogólnie żyć nie umierać.
7. Dlaczego ja to piszę w punktach?

Byłam wczoraj z D. na spacerze. Lubię tak chodzić bez celu i przed siebie. Dowaliła mi wczoraj takim tekstem, że śmiałam się jakieś 15min. Otóż powiedziała mi, że szukam sobie chłopaka za wszelką cenę, a przynajmniej ona odnosi takie wrażenie. Może i ma trochę racji, ja nie umiem być sama. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. W ogólne powiedziała mi że nie wie dlaczego jestem z D. skoro czuję coś do R.
Od jutra się za siebie biorę bo już nie mogę patrzeć na to coś w lustrze.

Całuję ogromnie i dziękuje za to że jesteście :* i jednocześnie przepraszam, że nie ma mnie tu tak często.


P.S. Czytając ten post zdałam sobie sprawę z dwóch D. Tak więc D.-mój chłopak. a to drugie D.-moja przyjaciółka.

P.S. 2 niestety nie mogę wkleić tu piosenki z której pochodzi tekst tytułu ale jest to ta : https://www.youtube.com/watch?v=2geN-VW-gRk

niedziela, 23 marca 2014

Wiosna, ach to Ty

Cudowne pierwsze dni wiosny. Lepiej sobie tego wymarzyć nie mogłam. W piątek wagary z moim przyjacielem. Wyjechaliśmy z miasta do miasta. Karmiliśmy kaczki na rzeka, obejrzeliśmy trening żużlowy *.* Połaziliśmy po Rzeszowie i tak czas nam zleciał na rozmowie, śmianiu się i snuciu planów na przyszłość i wakacje. Potem pojechałam do Miśka. I tak mi pierwszy dzień wiosny zleciał :D A wczoraj byłam  na meczu. Inauguracja sezonu w nogę. W końcu. Brakowało mi tego strasznie. Co prawda piłkarze zachowywali się trochę jak nie oni ale cóż. A teraz kawka, ulubiona książka, rozmowa na GG z Kochaniem, Vivaldi, otwarte okno gdzie czuć przez nie cudowną wiosnę. Słoneczko które ogrzewa mi twarz, lekki cieplutki wiaterek i dzieciaki które biegają roześmiane. Coś pięknego. Szkoda że jutro trzeba wrócić już na ziemie, w tą brzydką rzeczywistość. Pocieszający jest fakt, że to jeszcze tydzień i długi weekend. Kuzyn przyjeżdża więc będzie fajnie. Może pojedziemy na jakąś imprezy czy coś.
Kurcze, sezon biegowy się zaczął na dobre, a ja ledwo chodzę. Wręcz można powiedzieć że się toczę, turlam, wlokę i inne takie. Innymi słowy kolano. Mam nadzieję, że na basen będę mogła pójść jakoś w miarę normalnie.
Znowu muszę wybrać się do ginekologa. No bez przesady, okres co 2 tygodnie? No dajcie spokój. Ale jak na razie nie ma się czym przejmować.


sobota, 15 marca 2014

Sprzedałem duszę diabłu, cyrograf już pożółkł. Pół na pół, litr na dwóch. I tak do obrzygania.

Od tamtego poniedziałku wiele się wydarzyło. Oczywiście w sprawach szkolnych, dno, muł i wodorosty, ale jakoś leci. Znowu schudłam, tylko nie wiem czy mam się ciszyć czy płakać z tego powodu. Niby nic nie robię, jem w miarę normalnie, dużo chodzę i takie tak i chudnę. Za niedługo będę mogła wrócić w końcu do mojej miłości-pływania. Ręka już się pięknie zagoiła i mogę ją moczyć, ale jeszcze nie do końca jestem pewna czy mogę na godzinę wsadzić ja do wody.
Ostatnio poznałam bardzo fajnego chłopaka. Niby status na fejsie zmieniony, niby trzymanie za rączki, przytulanie i takie tam ale jakoś tak dziwnie. Nie do końca mu ufam. Nie wiem dlaczego. Może to przez to, że ja tak naprawdę nikomu nie ufam, a może jeszcze przez coś innego. Powiedziałam mu o chorobie. Powiedział, że mi pomoże z tego wyjść.
FMXy wróciły :D mądra ja, obudziłam się specjalnie dzisiaj o 3:30 rano żeby to obejrzeć, warto było.
W poniedziałek poprawa z anglika a ja nic nie umiem. Kurcze, nie mogę się do niczego zmobilizować, a wypadałoby to poprawić. Ta pała tam straszy.
Ogólnie przepraszam, że nie komentuje Waszych wpisów. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)
Jutro, też w końcu wracam na stadion. Bardzo się za tymi Głupkami stęskniłam. Piłka nożna, coś co uwielbiam. Brakowało mi tego przez zimę.
Bardzo ciepło jest już ostatnio co mnie cieszy. Wczoraj już chodziłam w bluzeczce z krótkim rękawem. Nie ważne, że potem zamarzałam, ale nie ma co narzekać ;)

poniedziałek, 3 marca 2014

You know you like it but it drives you insane What you want, what you gonna do?

No więc tak. Miałam napisać już wczoraj, ale zabrakło mi czasu. Chociaż nie wiem czy spożytkowałam ten czas właściwie. Całą sobotę przesiedziałam przed ekranem z kubkiem kawy i oglądałam Chirurgów. Niedziela podobnie. Był to według niektórych stracony czas, ale ja bawiłam się świetnie. Hmm kiedy to ja ostatnio pisałam post? A no tak, we wtorek. Czyli po drodze był tłusty czwartek. Bardzo fajne święto, tsaa. Trzeba się przyznać zjadłam dużo. I okropnie się potem z tym czułam.
Znowu o nim myślałam. Prawie płakałam. Muszę coś z tym zrobić. Na razie nie mam pomysłu co, ale coś trzeba.
Pisałam dzisiaj próbną maturę z polskiego. Zastanawiam się po co, no bo jeszcze 1,5 roku,  ale niech im będzie. Jutro próbna matma. Nie chcę mi się kompletnie uczyć. Takiej masakry dawno nie miałam.
Brakuje mi ciepła, chcę już wiosnę/lato. Wtedy wrócę na stadiony, znowu żużel, nożna, treningi, zabawne sytuacje, krzyk trenera na treningu. Znowu będę się włóczyć po mieście do późna. Znowu będę robić przypały. Potrzebuję tego teraz bardziej niż czegokolwiek innego. Zima jest do bani.
Tatuaż bardzo ładnie się goi, skóra się łuszczy ale tak ma być więc się nie martwię. Denerwuję mnie tylko to, że dosłownie do wszystkiego przykleja mi się maść którą jest posmarowana ręka, ale to już niedługo. Mam już nawet pomysł na kolejną dziarę, tym razem wielki kościotrup niszczący serce zrobiony na plecach. Teraz tylko kasa i pewność, że na pewno chcę to mieć.

wtorek, 25 lutego 2014

Dzień pełen wrażeń

I tak w dniu dzisiejszym stałam się posiadaczką cudownego, i tylko mojego tatuażu. Czyli kolejna pozycja z listy "Things to do before I die" odhaczona. Oczywiście nie będzie to jedyny wzór na moim ciele, ja już to wiem. Co prawda, zakaz moczenia go w jakikolwiek sposób (czyt. chodzenie na basen, normalna kąpiel) mam na ok. 3 tygodnie, ale czego się nie robi dla swoich marzeń :D Jak weszłam do studia o 9 rano tak wyszłam z niego godzinę później. Oczywiście opuściłam pierwszą lekcję (niemiecki, na co to komu?) Tak na marginesie to myślałam, że to ja jestem największym nie ogarem tego świata :P Gość spóźnił się ponad 30min.
Dzisiaj również zaliczyłam pierwsze bieganie w terenie, z młodą. Buty kupiłam, trzeba było je wypróbować, miałam to zrobić wczoraj, ale nie wyszło. Bardzo wygodne i lekkie, a z resztą takie mają być buty do biegania. Brakowało mi tego strasznie. Trzeba się tym nacieszyć dopóki mogę, same rozumiecie kolano i te sprawy. Mimo tego, że na termometrze tylko 0 stopni, nie przeszkadzało mi to, cały czas uśmiech na twarzy i biegniemy :D
Mam do nauczenia się tkanek z biologii na czwartek, troszkę już coś zaczęłam czytać, ale co mi z tego jak muszę to umieć, więc za chwile mykam do nauki coby podciągnąć jakoś ocenki. Ale ogólnie można powiedzieć, że jestem geniuszem :D Nic nie umiejąc dostałam +3 z wspomnianej już biologii. A +3 u niej to jak 5 z matmy, jest nawet dobrze.

Te nogi w butach z pomarańczowymi sznurówkami to moje :/ Trzeba nad nimi popracować.

 

czwartek, 20 lutego 2014

"W lustrze widzę wstyd. Nie jestem ze snu.Przepraszam…"

Idealny tytuł do mojego samopoczucia. Ogólnie cały utwór jest tak jakby o mnie.
Zaczęłam ćwiczyć z Jillian, to 30-dniowe wyzwanie. Jest  dzień drugi,  motywacja tryska uszami, czyli jest dobrze. Boli mnie każda część ciała, łącznie z kolanem, które znowu mi spuchło. No normalnie zajebiście. Muszę pośpieszyć ten zabieg na najszybszy termin jaki się da bo ja z tym badziewiem dłużej nie wytrzymam.  
We wtorek na moim cudnym nadgarstku pojawi się w końcu tatuaż <podekscytowana> , umówiłam się na 8:30 rano, geniusz ja :D ale to był jedyny wolny termin. Już się nie mogę doczekać. Podobno będzie strasznie boleć, ale co to dla mnie.
Myślę nad odstawieniem kawy bez której obecnie nie wyobrażam sobie dnia. Fajki już zostawiłam w spokoju, chociaż zawsze mam pod ręką zapalniczkę i paczkę papierosów (to tak w razie, jakby mnie ludzie za mocno podkurwili).
Szukam obecnie jakiś butów do biegania, robi się coraz cieplej więc trzeba wyjść z domu i się troszeczkę poruszać bo następne 6 tygodni spędzę poza basenem :( Polecacie jakieś? 
W szkole hmm jak na moje możliwości to masakra, biologia leci teraz na samych dwójach :/ trzeba to poprawić.
Znalazłam dodatkową motywację (ale czy to można tak nazwać? ) Chodzi o to, że chcę być lepsza od Jego dziewczyny. Może i jest to głupie i nie ma żadnego sensu, ale dla mnie to jest idealna motywacja. Po prostu coś na kształt "Popatrz z kim jesteś, a kogo mogłeś mieć" 
Tak ogólnie to mam dziwne wrażenie, że mój były jest o mnie zazdrosny. Ha! Czego Ty jeszcze chcesz? Sam ze mną zerwałeś. Tak więc czego jeszcze? Tak na marginesie to miałam mu już mówić, że jestem chora i takie tam, ale nie wyszło.


wtorek, 18 lutego 2014

"Get rid of all the hesitation, it’s time for you to seize the day"

W powietrzu czuć wiosnę, mimo że jest jeszcze luty, a ja dostaję depresji. To raczej nie jest zbyt normalne, ale co ja tam wiem o normalności? Pewnie zastanawiacie się dlaczego, albo i nie, bo kogo ja obchodzę? Chodzi o to, że tęsknie. Tęsknie za kimś kto był ważny dla mnie. I mimo tego, że już nie rozmawiamy to ja za nim tęsknie jak cholera. Noo niby wysyłamy sobie życzenia na święta, urodziny i takie tam, ale normalnej rozmowy już pomiędzy nami nie ma :( Nawet zaczęłam przez tą popieprzoną wiosnę tęsknić za swoim byłym :(


Moja psychika nie daje mi spokoju. Ciągle widzę w lustrze coś okropnego, obrzydliwego potwora jakim jestem. Nic na to nie poradzę. Ja nie umiem inaczej na siebie spojrzeć. Czasami mam lepsze dni, nawet odrobinę podobam się sobie, ale co z tego. NIC. Nienawidzę się. Był czas w którym w miarę się tolerowałam, listopad/grudzień 2013. Wtedy waga pokazywałam 52kg. Byłam z siebie zadowolona, ale się spieprzyło. Zaczęło się od tego, że poszłam do lekarza bo źle się czułam. Rozpoznanie: Anemia. No dobra, wyleczyłam ją. Tak było końcem października. Nic mi potem nie było, aż do grudnia w którym dostałam nieżytu jelit. Do lekarza poszłam z mamą i to był błąd. W gabinecie lekarka kazała mi wejść na wagę. Ogarnęła moją kartę, wyniki, wcześniejszą wagę, porozmawiała z moją mamą i wtedy padło jedno słowa: anoreksja. A mi odebrało mowę. W gabinecie siedziałam ponad 30min. Wyszłam stamtąd ze skierowaniem do psychologa i psychiatry. I tak sobie czekam na termin do psychologa. Początkowo nie chciałam do niego iść, w zasadzie dalej raczej nie chcę, bo ja ogólnie nie czuję się chora, ale jedno wydarzenie sprawiło, że powiedziałam: Tak, chcę tam iść. 
Zmieniam tryb, życia na bardziej zdrowy. Ćwiczenia, dieta i takie tam. Zobaczymy jak wyjdzie.
Trzymajcie kciuki ;)



poniedziałek, 17 lutego 2014

Po imprezowo




Kac morderca nie ma serca eh :/
Osiemnaste zaliczam do bardzo udanych. Nie było żadnej masakry, były tylko same miłe rzeczy. Prezenty boskie. Bransoletka ze znakiem nieskończoności *.* Pluszowy królik o imieniu Vaclav :D i inne takie mniej lub bardziej przydatne rzeczy. Goście się dobrze bawili, ja też. Oczywiście jak to ja musiałam wypić odrobinę za dużo, ale było warto. Poznałam mnóstwo nowych osób. Wytańczyłam się. Narobiłam kilka siar, ale oczywiście wszystko było zrobione na wesoło, więc nie ma się czym przejmować. Zaliczyłam taniec przy ścianie i to kilkakrotnie hehe.
Stwierdzam, że lepiej uczyć się przed imprezą niż po, bo na dzisiejszym sprawdzianie w głowie miałam tylko wielkie WTF!
Nie wiem, czy to moje lenistwo, czy jakaś depresja ale nic mi się ostatnio nie chcę. Taki głupi spadek motywacji do czegokolwiek.
Byłam dzisiaj też u lekarza. Jak zwykle musiałam dostać antybiotyk, w dodatku w postaci ogromnych tabletek. Czeka mnie 10dni z tym badziewiem, ale ma mnie ono wyleczyć, więc nie ma co narzekać i robić zamęt.

P.S. ten post był pisany przez dwa dni ;)

Chcę takie nogi!



czwartek, 13 lutego 2014

Cheers to the freakin' weekend

Przygotowania do urodzin prawie skończone. Prawie bo.... NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ! Ale przynajmniej mam wyśmienity :D Może to przez czekoladę którą niedawno zjadłam ale co ja się będę przejmować. Ważne, że jest super.
Wypijam chyba za dużo kawy. Codziennie przynajmniej jedna + Tiger którym popijam tabletki przeciwbólowe. Tak wiem, że nie jest to zbyt mądre rozwiązanie ale przynajmniej działa.
Byłam dzisiaj u ortopedy, hmm.... spodziewałam się, że dostanę zastrzyki ale uwaga! będę mieć artroskopie. Czy to dobrze? Tak i nie. Tak bo nie będę musiała się z tym badziewiem więcej bawić. A nie bo po prostu się boję :/ Ale nie ma się czym przejmować :D
Okres się skończył więc zapewne jutro skoczę na basen i na wagę której się boję jak diabeł święconej wody. Dawno się nie ważyłam. Powiem tyle ostatnio hmm grudzień? ważyłam 52kg. Zobaczymy ile będzie po prawie 3 miesiącach.
Ale teraz to nie jest ważne, ja czekam na weekend i to jest teraz moim celem.
Jutro lajcik - wykłady na polibudzie z chemii, a jako że lubię chemię będzie to przyjemność. Cały dzień, no dobra koło 14 to się raczej skończy ale przynajmniej nie będę widziała szkoły :D


sobota, 8 lutego 2014

...

W nadchodzącym tygodniu będzie bardzo wesoło. Kartkówki, sprawdziany, pytania, zadania, a w to wszystko wpleciona moja osiemnastaka i impreza (kurde! muszę iść spisać umowę :/) ortopeda i takie tam. Ale nie ma co narzekać, lubię jak coś się dzieje. Nie lubię monotonii, uwielbiam nowe miejsca, sytuacje, ludzi. Co prawda czasami wolę posiedzieć sama w domu i do nikogo przez cały dzień nic nie mówić, no ale...  Oczywiście w tym tygodniu nie pójdę na basen bo się przyplątał głupi okres. Chodzę wkurzona, a z resztą wszystko i wszyscy mnie denerwują ale jakoś dziwnie zadowolona z życia. Byłam strzelić fote do dowodu, ha! wyszło nawet dobrze.
Ostatnio wzięło mnie znowu na rozmyślanie. Kurde, mam chyba za dużo wolnego czasu, a powinnam siedzieć nad biologią i się uczyć. Dobra, mało ważne. Tak więc, kim ja tak właściwie jestem? 
Pewna siebie - nieśmiała?
Zadowolona ze swojego wyglądu - nienawidząca swojego odbicia w lustrze?
Ta co je normalnie - głodząca się?
Uśmiechnięta - depresyjna?
Aktywna - leniwa?
Chamska - miła?
Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale po co? Wiem, że jestem nimi wszystkimi. Taka jestem. Dobra, koniec przemyśleń :P
Wydaję mi się, że dopada mnie jakaś choroba bo kaszel mam straszny (hmm? a może to przez fajki?)
Nie mam co z sobą dzisiaj zrobić, leń jak cholera. Dawno tak się nie leniłam, ale co tam



środa, 5 lutego 2014

Everybody, everybody wants to love Everybody, everybody wants to be loved

Jest dobrze. To znaczy jestem troszeczkę zmęczona i ogólnie wykończona. Cały czas spać mi się chcę, ale jest dobrze. Jem, chodzę na basen, uczę się i tak spędzam dnie. Mam do ogarnięcia swoją 18-nastkę. Lokal, goście i cała reszta, ale impreza będzie 15. tak więc mam jeszcze czas.
Byłam ostatnio w studio (w końcu złapałam gościa, i nawet zobaczyłam jak kogoś tatuuje, coś cudownego ) dowiedziałam się, że moje cudeńko będzie kosztować ok. 150zł . Jest to do ogarnięcia. Ale to po imprezie.
Moje kolano jest w stanie masakrycznym :/ a mój ortopeda stwierdził, że bez mojego opiekuna prawnego mnie nie przyjmie. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Nie pomogło nawet to, że powiedziałam mu, że chodziłam prawie 3 tygodni ze spuchniętym kolanem. No nic, jakoś sobie dam radę, znajdę nowego ortopedę i takie tam, oczywiście jak szybciej nie zwariuję z bólu i wkurzenia.
A tak na marginesie to powrót do rzeczywistości prawie po miesiącu niebywania w szkole jest trudny.


środa, 29 stycznia 2014

"You can walk straight through hell with a smile"

Nigdy nie wiem jak zacząć post. Dziwne, bo kiedyś miałam problemy z wymyślaniem tytułów.
Zamówiłam przed momentem śliczne lity. Zakochana jestem w nich od pierwszego wejrzenia. Jak dobrze pójdzie to będą jeszcze w tym tygodniu. Muszę tylko pójść zrobić przelew.
Od rana latam po mieście. Byłam w końcu w studio ale było zamknięte, jak na złość. Ogólnie od rana wszyscy  mnie strasznie wkurzają, umówili się czy co? Już ledwo wytrzymuję, kurde przez nich pale. Normalnie nie potrzebuje fajek, ale jak ktoś mnie bardzo zdenerwuje to muszę. Wiem, że mi szkodzą, wiem że lepszym sposobem na odreagowanie było by pójście na basen co i tak zrobię no ale... Wybrałam się wczoraj z koleżanką na łyżwy. Ha! Nawet nie przywitałam się twarzą w twarz z lodem co było ogromnym sukcesem :D
Kurcze, na dworze zimno i śnieg a ja idę w taką pogodę na basen. Hmm czy to jest normalne czy ja mam coś z głową? hehe :D Ogólnie stwierdzam, że po basenie mam strasznie suchą skórę i włosy, których mam i tak mało bo wypadają mi strasznie. Biorę jakieś tam witaminy już od dłuższego czasu ale nic nie działają :/
Miałam się dzisiaj przejść jeszcze do swojego lekarza po skierowanie na jakąś rehabilitacje na kręgosłup bo już nie mogę a Olfen jak na złość przestał działać. Tak na marginesie to mam straszne jazdy z moim organizmem tu kolano, tam kręgosłup. Dobra już nie zanudzam ;)


sobota, 25 stycznia 2014

"You can fight without ever winning, but never ever, win without a fight."


Sobota. Piękna, cudowna sobota. Kawa, muzyka i ciepełko. Właśnie ciepełko. Na zewnątrz -17 i śnieg. No wiem "sorry, taki mamy klimat", ale to nie jest moja ulubiona pora roku. Nic mi się wtedy nie chcę, chodzę jak zombie i tylko narzekam (chciałabym w tym miejscu zaznaczyć, że ja jestem osobą mało narzekającą, robię to tylko w zimie albo jak jestem chora ;p ).
Ostatnie dni minęły bardzo fajnie. W środę basen, czwartek-lodowisko, wczoraj spacer, a dzisiaj pewnie też basen. Na łyżwach się potłukłam, kolana mam jak 5-latka po starciu z chodnikiem, ale jestem zadowolona. Nawet udało mi się pomiędzy to wszystko wepchnąć jeszcze biologie. Czyli nie jest do końca źle.
Tworzę listę rzeczy które chce zrobić przed śmiercią, jak skończę zamieszczę ją tutaj coby fajniej było ;)
W przyszłym tygodniu chyba ruszę tyłek i zawlokę go do studia tatuażu, żeby spytać czy wzór który wymyśliłam i mniej więcej zaprojektowałam da się wykonać i ile na to kasy trzeba. No niby nie jest to nic dużego, zwykłe dwa napisy połączone ze sobą znakiem nieskończoności, ale są to dwa zdania które mają dla mnie ogromne znaczenie. Tak w ogóle to ten tatuaż chodzi za mną już jakiś czas, dobre 2 lata, ale nigdy nie był to aż tak sprecyzowany wzór. Zostało wybrać czcionkę i oczywiście zapytać się czy można to zrobić.

 

 

poniedziałek, 20 stycznia 2014

"Już nie szłam tyłem, zapatrzona w przeszłość. Zdążałam ku przyszłości"

Wyjście na basen zakończyło się klęską :/ no niestety tak bywa. Za to mecz to był strzał w 10. Nie ważne, że zrobiłam przypał, spotkałam byłego który się przede mną popisywał ( WTF? . Było warto, piłka nożna to coś co lubię, ale ja ogólnie przepadam za sportem. 
Książek, w sensie podręczników, nie otwierałam, ale jeszcze mam troszeczkę czasu na to.
Stwierdzam, że nie powinno się mnie wysyłać na zakupy. Wczoraj wybierałam kubek 30min (słownie: pół godziny) bo nie było nic interesującego. A wyjście do galerii to jakaś totalna porażka, sklepów mnóstwo, ubrań też, no ale... "mi się tu nic nie podoba, wychodzimy".
Skończyłam nadrabianie "Chirurgów" i czekam na premierę 10. sezonu w telewizji.
W głośnikach właśnie leci Dżem a ja się uśmiecham do monitora, czy to nie dziwne?
Wczoraj dopadła mnie faza na rozmyślanie o życiu takie "Z egzystencjalizmem na Ty". Doszłam do wniosku, że przez ostatnie tygodnie nie byłam sobą, za mało uśmiechu i radości, wieczne narzekanie, rozpamiętywanie rzeczy, które się wydarzyły i takie tam podobne. Po wczorajszym stwierdziłam, że powinnam cieszyć się z małych rzeczy bo to one tworzą większe, i przestać patrzeć w tył bo to mi nic nie da, może mi jedynie zaszkodzić. Wspomnienia są dobre, ale nie można nimi żyć. Życie toczy się tu i teraz. Może trochę zawiało banałem, ale tak jest nic na to nie poradzę.

Ostatnio z tą książką spędzałam całe dnie. Bardzo ciekawa, przynajmniej dla mnie. A tytuł posta to właśnie cytat z niej, idealnie pasujący do wczorajszych rozmyślań.



sobota, 18 stycznia 2014

How's my heart supposed to beat without you

Nie ma nic przyjemniejszego od sobotniego południa. Siedzę sobie właśnie przed kompem i pisze, a z głośników lecą soundtracki z "Chirurgów". Powoli szykuję się do wyjścia na mecz. Troszeczkę mi się nie chce, ale pójdę. Oficjalnie zaczęłam ferie, ale tak na prawdę w szkole mnie nie było już od wtorku. Hmm jakby policzyć te dni w których byłam w szkole w styczniu wyszłoby może ze 3.
Wyciągnęłam w końcu z piwnicy hula-hop, ale już na starcie przeholowałam i boli mnie brzuch od kręcenia.
Mam zamiar pójść dzisiaj na basen, zobaczymy jak wyjdzie. Miałam strasznie długą przerwę w pływaniu spowodowaną różnymi zdarzeniami, ale wracam. Plan jest taki, żeby pływać 5 dni w tygodniu więc muszę popracować nad kondycją, która leży i krzyczy :/
Ostatnio mam strasznie dziwne sny, praktycznie w większości moich snów pojawia się jedna i ta sama osoba, teoretycznie powinnam być z tego zadowolona, ale nie wiem czy tak jest.
Moje plany na ferie są mało ciekawe, ale ja się z nich ciesze. Zamierzam obejrzeć "Chirurgów" w zasadzie to nadrobić te odcinki których nie widziałam, ogarnąć biologie z którą ostatnio nie za bardzo się dogadywałam, i ten basen.

czwartek, 16 stycznia 2014

No cześć

Hej. Czy to dobre słowa po tak długiej nieobecności? Nie wiem, ale wydaje mi się być dobre. Nie było mnie tu około 9 miesięcy. To bardzo długo, wiem o tym doskonale, ale przez ten czas dużo się wydarzyło. Ale może od początku. Man na imię Anka, na chwilę obecną jeszcze 17 lat. Nie wiem jak mnie zapamiętaliście i czy w ogóle zapamiętaliście, ale wydaje mi się, że trochę się zmieniłam i nie chodzi tylko o wygląd zewnętrzny ale o psychikę i charakter. Nie wiem jak te zmiany opisać, ale mam nadzieje że pisząc kolejne posty sami zobaczycie jakie zmiany zaszły. Pewnie zastanawiacie się dlaczego tak nagle zostawiłam to wszystko i odeszłam. Początkiem kwietnia jak jeszcze byłam tu obecna nic nie zapowiadało, że odejdę jednak splot różnych zdarzeń sprawił, że to zrobiłam. Nie była to do końca przemyślana decyzja i nawet nie potrafię stwierdzić czy była ona dobra. Postanowiłam wrócić bo zapisując swoje myśli łatwiej mi jest żyć. Wiem, że powroty bywają trudne, ale takie jest życie, nie zawsze układa się tak jakbyśmy tego chcieli Tak było też z moim życiem przez te 9 miesięcy. Może od początku. W kwietniu pojawiła się miłość do żużlu (sport :) ) a może ta sympatia była spowodowana pewnym wydarzeniem po meczu? Może opowiem o tym kiedyś bo to długa ale według mnie ciekawa historia. Potem potoczyło się jak się potoczyło. Bawiłam się dobrze, oczywiście też wpadałam w przedziwne i przeróżne kłopoty, bo w końcu to ja :) We wrześniu poznałam swojego chłopaka, ale był to związek na odległość. Prawie 2 miesiące. Rozpadło się, nawet nie rozpaczam bo okazało się, że gość miał jeszcze 2 inne dziewczyny, a poza tym wydaje mi się, że nawet go nie lubiłam. W październiku miałam półmetek. Na nim poznałam swojego następnego chłopaka, byłam z nim miesiąc, ale nie wyszło. No nic, życie toczy się dalej. Moje marzenia nie uległy zmianie, w dalszym ciągu chcę pójść na medycynę.
Tak więc witam ponownie i przepraszam za długą nieobecność, mam nadzieję, że wybaczycie.