sobota, 30 sierpnia 2014

The world will be yours for the taking The story you birth will be ageless

Ostatni weekend wolności. Zamierzam się wyszaleć na 18-nastce u koleżanki, żeby potem już tylko zabrać się za naukę. Z mamą postanowiłyśmy, że od 1 września zostaje pozbawiona komputera. Dostawać go będę tyko na weekendy i wolne dni. Tak więć posty będą się pojawiać raz w tygodniu. Zero zawalania, chorowania i takich tam. Oczywiście jak to u mnie, pojawią się jakieś wagary ale to jest cały urok szkoły i tych lat.
Byłam u swojego ortopedy. Oficjalnie mogę wracać do sportu, powoli i z głową ale mogę i to jest najlepsza informacja ostatnich dni. Miałam nawet iść na basen z tego szczęścia, ale okres :/
Od 1 września biorę się za siebie i pod względem fizycznym jak i psychicznym. Do studniówki muszę wyglądać i czuć się dobrze w swoim ciele. Bo dzisiejszą wagą się załamałam. Wielkie ogromne 57kg spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i przybiło do ziemi. Wiem, że to wszystko moja wina, że niepotrzebnie się obżerałam a potem i tak miałam wyrzuty sumienia. Zero jakiegokolwiek ruchu i teraz mam na co sobie zasłużyłam. Na to żeby być wielkim spasionym grubasem, na to żeby wszyscy widzieli efekty braku silnej woli, żeby widzieli ten tłuszcz, żebym była niczym. Nienawidzę siebie za to. Za to co robiłam przez te wakacje, za to jak wyglądam, za to kim jestem. Muszę znaleźć jakąś motywacje, muszę ją odnaleźć w sobie.


wtorek, 26 sierpnia 2014

Felling any foe with my gaze Steadily emerging with grace

Zakopałam się po uszy w książkach, blogach, dokumentach i stronach internetowych. Piękne jest, że sprawia mi to przyjemność. Ale wiem, że od września skończy się to co dobre, a zacznie to co konieczne, ale równie sprawiające przyjemność. 700 stron arkuszy maturalnych z chemii i biologii czeka z utęsknieniem i z miłością. Postawiłam sobie cel i osiągnę go. Oczywiście głównym celem jest medycyna i nie odpuszczę choćbym miała wykupić cały Sudafed w moim mieście i popijać go tylko kawą żeby mieć siły na naukę 20/24h :P Powstał również już plan B w razie za małej liczby punktów-Fizjoterapia. Nie ma na razie co się stresować, jeszcze tydzień wakacji przede mną i mam zamiar go wykorzystać w pełni. Wczoraj wybrałam się do kina. Czy dwa filmy pod rząd to czasami nie za dużo jak na jeden dzień? Cóż, ja bawiłam się świetnie. W końcu kupiłam książkę której szukałam od dawna. "Dawca" czeka na swoją kolej, ale coś mi się wydaję, że kolejka nie będzie go obowiązywać. Dzisiaj natomiast już zdążyłam spotkać się z psychologiem. Otwieram się coraz bardziej przed nią. To dobrze, bo na tym polega terapia, trzeba się otworzyć i wylać swoje uczucia na zewnątrz. Dużo mi to daję, wiele tłumaczy i powoli zaczynam zmieniać swoje nastawienie w stosunku do naszych spotkań. Początkowo wydawało mi się, że nic one mi nie dadzą, ale im ich więcej tym twierdzę, że jednak może mi to pomóc.

Sama nie wiem jak to nazwać, prawo serii? Zaczęło się od R. które odezwał się dosyć niedawno po długim milczeniu. Parę dni temu napisał D. a jeszcze potem K. Nie wiem co o tym wszystkim mam myśleć. Jeszcze wiadomości od ostatniego są zrozumiałe bo się z nim umówiłam na spacer, ale po przemyśleniu sprawy odwołałam wyście. Tak co do D. nie mam pojęcia czego może jeszcze chcieć. Rozstaliśmy się, zapomniałam o nim (już pisałam o nim w którymś poście) i myślałam, że to będzie koniec znajomości, ale nie... bo ja nie mogę znaleźć sobie nikogo normalnego. Jak nie gość który nie potrafi odczepić się od byłej już dziewczyny, to ktoś kompletnie niepasujący do mnie charakterem i spokojny, to jeszcze ktoś starszy 16 lat. Tak, popełniam błędy, ostatnio jest ich dosyć sporo zwłaszcza na gruncie towarzysko-miłosnym, ale wydaje mi się, że przez to się uczę i poznaję samą siebie. Odkrywam nowe rzeczy w moim charakterze, czasami przydatne, czasami nie, ale na tym polega życie-na uczeniu się. Błędy są dobre, ale tylko jeśli wyciągamy z nich jakieś wnioski.


sobota, 16 sierpnia 2014

I bez słów... Mogę zwalić ciebie z nóg Wrogu mój, co wykrzywiasz usta

Znowu dużo czasu minęło od poprzedniego posta, ale żyje i mam się chyba dobrze.
Nic się praktycznie nie zmieniło. Chodzę dalej na terapię i w sumie dowiaduję się i znajduję odpowiedzi na wiele pytań i zjawisk jakie występują w moim chorym umyśle.
Tunele w uszach dalej się robią, i nawet ostatnio stałam się posiadaczką dredów (co prawda jak na razie dwóch, ale zawsze coś). Z kolankiem coraz lepiej, ha! nawet ostatnio już w siatkówkę grałam :D już nawet powoli uczę się chodzić bez stabilizatora.
Ten weekend upłynie pod znakiem alkoholu i dobrej zabawy, bo kumpela ma 18-nastkę. Poznam nowych ludzi, będę dobrze się bawić i zapomnę o problemach.

R. się odezwał ostatnio. Chciał się spotkać ale niestety nie wyszło. Porozmawiałam z nim chwilę i było dobrze. Chwilę po naszej rozmowie na jego Fb pojawił się wpis jego dziewczyny.Niby zwykłe buziaki i serduszka ale miałam wrażenie, że przez ten wpis chce mi dać do zrozumienia że on jest jej i koniec kropka. A tak poza tym, to On pierwszy zaproponował spotkanie więc to z Nim powinna sobie porozmawiać, ale nie mój cyrk i nie moje małpy. Ja się nie zamierzam wtrącać. Robię to co uważam za dobre dla mnie.
Jak już jesteśmy przy spotkaniach to ostatnio widziałam się z koleżankami z klasy. Bardzo fajny to był dzień bo brakowało mi tych ludzi, ale do szkoły na lekcję za cholerę nie chce mi się wracać. I nawet do mnie nie dociera, że w tym roku mam maturę.

Trzymajcie się ciepło :* bo ja ostatnio zamarzam :/