Moja psychika nie daje mi spokoju. Ciągle widzę w lustrze coś okropnego, obrzydliwego potwora jakim jestem. Nic na to nie poradzę. Ja nie umiem inaczej na siebie spojrzeć. Czasami mam lepsze dni, nawet odrobinę podobam się sobie, ale co z tego. NIC. Nienawidzę się. Był czas w którym w miarę się tolerowałam, listopad/grudzień 2013. Wtedy waga pokazywałam 52kg. Byłam z siebie zadowolona, ale się spieprzyło. Zaczęło się od tego, że poszłam do lekarza bo źle się czułam. Rozpoznanie: Anemia. No dobra, wyleczyłam ją. Tak było końcem października. Nic mi potem nie było, aż do grudnia w którym dostałam nieżytu jelit. Do lekarza poszłam z mamą i to był błąd. W gabinecie lekarka kazała mi wejść na wagę. Ogarnęła moją kartę, wyniki, wcześniejszą wagę, porozmawiała z moją mamą i wtedy padło jedno słowa: anoreksja. A mi odebrało mowę. W gabinecie siedziałam ponad 30min. Wyszłam stamtąd ze skierowaniem do psychologa i psychiatry. I tak sobie czekam na termin do psychologa. Początkowo nie chciałam do niego iść, w zasadzie dalej raczej nie chcę, bo ja ogólnie nie czuję się chora, ale jedno wydarzenie sprawiło, że powiedziałam: Tak, chcę tam iść.
Zmieniam tryb, życia na bardziej zdrowy. Ćwiczenia, dieta i takie tam. Zobaczymy jak wyjdzie.
Trzymajcie kciuki ;)
Trzymam mocno kciuki:) Dobrze na tym wyjdziesz:)
OdpowiedzUsuńJak pozbyłaś się anemii? Ja od 2 lat nie mogę się tego dziadostwa pozbyć. Ciągle jakieś niedobory mimo brania suplementów.
Dostałam żelazo w tabletkach i miałam jeść dużo zielonego np. sałatę :)
Usuń